Są znacznie lepsze. ta definicja Paxtona to tylko opis zewnętrznych objawów faszyzmu, "kooperacja z tradycyjnymi elitami" ma swoj cel. Definicja Gentile nie nadaje się do niczego, bo jest dokładnie na odwrót. Faszyzm = prewencyjna kontrrewolucja. Preventative Counter-Revolution - Luigi Fabbri Z Zeevem Sternhellem, izraelskim historykiem, rozmawia Maciej Nowicki. EUROPA: Przez długi czas lekceważono ideologiczny wymiar faszyzmu i nazizmu. Widziano w nich przede wszystkim niezwykle brutalną technikę sprawowania władzy – ideologia miała stanowić tylko zasłonę dymną. Dlaczego tak było? ZEEV STERNHELL*: Ta postawa miała niewątpliwie szlachetne przesłanki. Chciano potwierdzenia, że faszyzm czy nazizm są jedynie monstrualną pomyłką w historii europejskiej. Przyznanie, że istnieje coś takiego jak teoretyczny wymiar faszyzmu, oznaczałoby zagwarantowanie temu ruchowi miejsca w historii współczesności. A wielu ludzi – zarówno z lewa, jak i prawa – nie chciało się na to zgodzić. Już sama sugestia, że faszyzm jest ruchem opierającym się na ideologii dopasowanej do współczesności i wymogów masowego społeczeństwa, była uważana za dowód faszystowskich czy nazistowskich ciągotek lub przynajmniej próbę usprawiedliwiania tych ruchów. Tymczasem jeśli uznamy faszyzm i nazizm za twór pozbawiony własnej, swoistej ideologii, ogromna liczba europejskich ruchów masowych i ogromna liczba książek napisanych nierzadko przez najsłynniejszych autorów początku XX wieku, publikowanych w milionach egzemplarzy od Londynu po Bukareszt i od Paryża po Lizbonę, zniknie z naszego pola widzenia. Masy czytające faszystowskie czy profaszystowskie gazety, które od końca XIX wieku w całej Europie – od Skandynawii po Bałkany – głosiły pogardę dla demokracji, liberalizmu i praw człowieka, przestaną być (wbrew faktom) wyznacznikiem tamtej epoki. Jakby chodziło im jedynie o nic nieznaczącą rozrywkę... Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo

Dokument przedstawia relacje pomiędzy Adolfem Hitlerem, a kobietami, które przyczyniły się do jego zwycięstwa w wyborach z 1933 roku.

Wtorek, 12 listopada 2013 (16:54) Choćby nie wiem ilu (i jak często) historyków oraz światłych publicystów tłumaczyło w mediach prawdziwe znaczenie słów: prawica, lewica, faszyzm, nazizm, nacjonalizm; zdecydowana większość Polaków nadal będzie używać złożonych z nich fałszywych zbitek pojęciowych, umiejętnie zakorzenionych w naszym języku w epoce PRL. Właśnie obserwujemy to terminologiczne pomieszanie z poplątaniem w komentarzach po wczorajszych zamieszkach w Warszawie, w których uczestniczyli narodowcy, nie wiedzieć czemu utożsamiani przez większość dziennikarzy z faszystami. A przecież od przedstawicieli mediów, czyli od ludzi z wyższym wykształceniem można wymagać zrozumienia używanych przez nich słów, nawet wbrew utartym stereotypom. Wedle tych fatalnych standardów prawica automatycznie kojarzona jest z faszyzmem i z nazizmem, a w tle pojawia się od razu hitleryzm, co powoduje jeszcze większą nienawiść do wszystkiego, co prawicowe. Można cierpliwie, konsekwentnie oraz rzeczowo starać się wytłumaczyć naszym rodakom niestosowność takich porównań, wykazując jawnie lewicowe korzenie faszyzmu i narodowego socjalizmu - nic nie pomoże. Trzeba uczciwie przyznać, że jest to wielki triumf światowej, a zwłaszcza europejskiej lewicy. W wielu państwach - nie tylko pozostających przez pół wieku pod sowieckim panowaniem - udało się zrzucić odium hitlerowskiego ludobójstwa na prawicę przy jednoczesnym przemilczaniu lewicowej proweniencji równie zbrodniczego stalinizmu. Kiedy ktoś słyszy więc dzisiaj określenia: narodowiec, nacjonalista lub faszysta automatycznie myśli o tych ludziach: prawicowiec zamiast lewicowiec bądź lewak. A przecież to Sojuszowi Lewicy Demokratycznej i "Krytyce Politycznej" znacznie ideologicznie bliżej do faszyzmu niż Obozowi Narodowo-Radykalnemu bądź "Frondzie". Takie pomieszanie pojęć ma oczywisty związek z ogromnymi wpływami, jakimi od dawna dysponują na całym świecie środowiska lewicowe w strukturach władzy, w mediach, w kulturze, w systemach edukacji, w kręgach celebrytów. Potrafiły one sprytnie i zarazem cynicznie zepchnąć całe zawinione przez lewicę moralne, historyczne oraz polityczne zło na znienawidzoną, a nader często nieudolną w głoszeniu swoich poglądów i prawdy o sobie prawicę, oczyszczając pojęcie lewicowości z wszystkiego, co może się z nim niedobrze kojarzyć, a w efekcie wynosząc je na piedestał tak obecnie popularnego politycznego słuszniactwa (political corectness). Próba wyjaśnienia, jak jest w tej materii naprawdę, przypomina bicie w głową mur wykładowców filozofii, bezskutecznie wtłaczających do głów swych studentów, że słynne powiedzenie Sokratesa brzmi: "jak czego nie wiem, to i nie mówię, że wiem". Zdecydowana większość i tak nadal będzie przekonana, że ateński mędrzec powiedział: "wiem, że nic nie wiem". A te dwa sformułowania różnią się od siebie właśnie tak jak prawica od faszyzmu, a nacjonalizm od nazizmu.
Differences. The most important difference between Fascism and National Socialism is the latter’s racist character and accent on ethnicity. Granted, Mussolini’s regime in a later stage did contain racist elements, but this was due mainly to its ties with Hitler and the Nazis. Other Fascist regimes that were established around the same time
Dawniej faszysta był łysym osiłkiem w wypucowanych glanach i czerwonych szelkach, skandującym antysemickie i rasistowskie hasła. Dzisiaj to często wykształcony, młody człowiek w garniturze, próbujący naukowo udowodnić swoje racje. O współczesnym polskim faszyzmie przeczytacie w najnowszym „Newsweeku”. „Nazi-skin to był typ spod budki z piwem, którego nikt nie traktował poważnie. Margines bez żadnego politycznego znaczenia. Wszystko zmieniło się pod koniec lat 90. Młodzież Wszechpolska stawała się na radykalnej prawicy potęgą i ściągała pod swoje skrzydła młodych narodowców” – pisze w najnowszym „Newsweeku” Cezary Łazarewicz. Kiedy trzy lata temu sąd w Brzegu zdelegalizował tamtejszy ONR za „hajlowanie” na Górze Św. Anny, narodowcy spuścili z tonu, widząc, że tą drogą zamiast osiągnąć cel, mogą osiągnąć celę. Więzienną. Zmienili więc język komunikacji oraz sposoby działania w sferze publicznej. – Nauczyli się formułować swoje przesłanie tak, by trudno było ich złapać za rękę. Starają się nie używać w debacie języka nienawiści. Dzięki temu stają się bardziej widoczni w życiu publicznym. Bardzo się przy tym wystrzegają, by nie dać okazji do kolejnej prokuratorskiej interwencji - mówi Tomasz Pietrasiewicz, dyrektor lubelskiego Ośrodka Brama upamiętniającego pamięć o tamtejszych Żydach. – To nie jest już tylko banda tępaków, których jedynym celem jest bicie innych. Na zapleczu ruchu pojawili się ideolodzy – najczęściej historycy i politolodzy. Tych, którzy biją, wspierają ci, którzy dają do bicia ideologiczne uzasadnienie – zauważa w rozmowie z „Newsweekiem” Marcin Kornak, redaktor naczelny antyfaszystowskiego magazynu „Nigdy więcej”. Dzisiejsi polscy faszyści nie wzywają otwarcie do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”, tylko skutecznie działają. Są na portalach społecznościach, okolicznościowych marszach, panelach dyskusyjnych na uczelniach, a ostatnio nawet w studiach telewizyjnych, jak wtedy, gdy do swojego programu zaprosił ich Jan Pospieszalski. – Może być jeszcze gorzej. Na fali kryzysu takie radykalne ruchy zdobywają coraz więcej zwolenników - przewiduje Rafał Pankowski ze stowarzyszenia „Nigdy więcej”. Cały artykuł przeczytasz w najnowszym „Newsweeku”. Źródło: Newsweek_redakcja_zrodlo
The subject of the article are the views of Zygmunt Cybichowski (1879–1946), professor of law at the University of Warsaw, on Italian fascism and German National Socialism.

Wspólna książka dwóch wybitnych działaczek feministycznych, intelektualistek tego ruchu, a jednocześnie naukowczyń z zakresu kulturoznawstwa i socjologii, jest dziś wybitnie na czasie - pisze Krzysztof Lubczyński z portalu " o książce Agnieszki Graff oraz Elżbiety Korolczuk "Kto się boi gender?". Tak, „podręcznikowy” poniekąd charakter książki Graff i Korolczuk bardzo przydatny jest w obliczu potrzeby odpowiedzenia wrogom gender „pięknym za nadobne”. Metoda „non violence”, która dominowała przez dziesięciolecia w taktyce i strategii ruchów genderowych, obliczona na „ucywilizowanie” wroga, na spokojne „oduczanie” go agresji, zawiodła na całej linii. Im bardziej ruchy genderowe, progresywne, feministyczne były łagodne i pokojowe w działaniu, tym większa była i jest agresja populistycznych ruchów prawicowych. (...) Autorki pokazują antygenderową mobilizację jako zjawisko nieprzypadkowe, lecz będące częścią, segmentem prawicowego populizmu, który od mniej więcej dekady trawi i zatruwa Europę oraz świat. Definiują prawicowy populizm i opisują jego koncepcje, definicje, ale także wewnętrzne spory. Akcentują rolę afektów w polityce i propagandzie sił prawicowych. Ukazują populistyczną rewoltę w jej różnych aspektach, w relacji do neoliberalizmu (dawniej z nim silnie związana, od pewnego czasu zaczęła zmierzać w stronę populizmu antyliberalnego, także w ekonomii, w stronę socjalną). (...) Cała recenzja dostępna jest na portalu " Książka do kupienia w sklepie Wydawnictwa KP.

Synonyms for NAZISM: fascism, Communism, tsarism, totalitarianism, dictatorship, tyranny, authoritarianism, absolutism; Antonyms of NAZISM: democracy, freedom, self Rosyjska propaganda od samego początku brutalnej inwazji na Ukrainę używa pojęcia "nazizm". Mówi o tym, że głównym celem wojny jest "denazyfikacja Ukrainy". Zarówno sami Ukraińcy, jak i cały wolny świat, uważają takie powody za zmyślone, używane celowo przez reżim Putina. Prezydent Ukrainy jest etnicznym Żydem. Z tego i wielu innych powodów trudno doszukiwać się "nazizmu" w Ukrainie."Żydzi to najwięksi antysemici" Absurd sięgnął szczytu, kiedy minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow nazwał Żydów "największymi antysemitami".To, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski miałby być Żydem, nie ma żadnego znaczenia. Według mnie także Hitler miał żydowskie pochodzenie - mówił tak zbulwersowała władze w Izraelu, że przepraszać musiał osobiście Władimir Putin. Z kolei rosyjska propaganda zmieniła narrację i... wymyśliła własną definicję nazizmu. W opinii prokremlowskich komentatorów oraz czołowego propagandysty Władimira Sołowjowa nazizm "nie musi być antysemicki, może też być antysłowiański i antyrosyjski".Nowe rosyjskie definicje nazizmuGoszcząca w studiu rosyjskiej telewizji kobieta stwierdziła, że "mamy teraz do czynienia z odradzaniem globalnego projektu nazistowskiego". - Dlaczego globalny? Ponieważ Ukraina to tylko miejsce, z którego zaczyna się to odrodzenie. Bez wsparcia Wielkiej Brytanii, Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej nie byłoby to możliwe - wykorzystywał Ukraińców jako biomasę, aby utworzyć orków i takie jednostki jak "Azow" - dodała. Czym jest nazizm?W rzeczywistości nazizm to wyraźnie antysemicka, rasistowska ideologia Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP). Jest to skrajna odmiana faszyzmu, opierająca się na biologicznym rasizmie, w szczególności na to również "ideologia pokonanych, rozczarowanych i spragnionych odwetu". Był przepełnionym nienawiścią programem negacji powojennego ładu. Naziści uważają, że liberalizm, demokracja oraz pacyfizm są "wspierane i inspirowane przez Żydów".Zobacz także: Obejrzyj także: Cele rosyjskiej propagandy. "Moskwa chce być słyszana w Berlinie"
faszyzm wynosi państwo jako nadrzędną ponad jednostki, instytucje oraz grupy je tworzące. faszyzm używa wyraźnej retoryki, wzywa do heroicznego, masowego wysiłku w celu np. odtworzenia minionej potęgi. wzywa do posłuszeństwa wobec jednego lidera, często prowadzi do kultu jednostki. Faszyzm jest wiązany przez wielu naukowców z
Kaczyński spotkał się z Salvinim, przywódcą skrajnie prawicowej i antyunijnej Ligi Północnej, wicepremierem Włoch, aby omówić perspektywę stworzenia w Parlamencie Europejskim, razem z najbardziej zajadłymi nacjonalistami, takimi jak Le Pen i Wilders, frakcji… no, jakiej? Jak ją nazwać? No dobrze, mówimy otwartym tekstem. Czy Kaczyński z Salvinim i jemu podobnymi osobnikami będzie montował międzynarodówkę faszystowską? Pytanie byłoby zbyt brutalne, gdyby nie wiele innych praktyk partii Kaczyńskiego, które nasuwają nachalne skojarzenia z faszyzmem. Spośród tych praktyk w ostatnich dniach na czoło wysuwają się (po raz kolejny) perwersje przemocowe. Teraz ich ofiarą są dziki. A jutro? Rozkosz zabijania zwierząt, rozkosz wycinania drzew i w ogóle napawanie się władzą i agresją w stosunku do ciał ludzkich i nieludzkich – to fundamentalna emocja faszyzmu. Faszyzm w rozumieniu współczesnym to nie tylko nacjonalizm, lecz przede wszystkim tzw. biowładza i biopolityka – autorytarne zarządzanie substancją biologiczną i czerpanie satysfakcji z poddawania jej opresji. Pogarda dla przyrody i pycha „władców dzików i puszczy”, którą dygnitarze reżimu Kaczyńskiego kompensują sobie rozmaite deficyty i leczą kompleksy klasowe czy seksualne, budzi gniew i przerażenie kulturalnej części społeczeństwa. Czy to już faszyzm? Dobrze, spróbujmy opanować słuszny gniew, uspokoić się i podejść do sprawy z dystansu. Długoletnie romansowanie z ONR i MW, której były szef właśnie został wiceministrem, polityczny klerykalizm, autorytarne praktyki i demontowanie systemu liberalno-demokratycznego, agresja w stosunku do przyrody, pruderia i obskurantyzm, zamiłowanie do metod karnych i dyscyplinarnych w politykach społecznych, lęk i niechęć do „obcych”, słabo skrywane poczucie wyższości w stosunku do innych kultur i religii – trzeba powiedzieć uczciwie, że wszystko to w pełni zgadza się z wizerunkiem szeroko pojmowanego faszyzmu i każe zadać pytanie, czy PiS jest ugrupowaniem faszystowskim, zmierzającym do zaprowadzenia w Polsce ustroju faszystowskiego. Pytanie jest zasadne i trzeba je potraktować poważnie – wystrzegając się przesądzania z góry odpowiedzi twierdzącej. Moja odpowiedź na to pytanie jest następująca. Kaczyński i PiS nie mają wiedzy ani wyczucia w kwestii zagrożeń związanych z faszyzmem. Ci ludzie nie są antyfaszystami, bo nie posiadają liberalnej kultury politycznej ani moralnej, która pozwalałaby im identyfikować zagrożenia związane z autorytaryzmem, nacjonalizmem i populizmem. Niemniej głęboko wierzą, że ów bliżej nieznany im „faszyzm” to coś złego – tak bowiem się utarło, że w przestrzeni publicznej słowo „faszyzm” ma wyłącznie ujemne konotacje. Na poziomie deklaratywnym i emocjonalnym faszystami więc nie są. Nie są też nimi w znaczeniu wąskim – nie znają ani nie wyznają doktryny politycznej i ekonomicznej Giovanniego Gentilego i Benito Mussoliniego. Jednak faszyzm w znaczeniu wąskim w ogóle nie jest tym, co mamy na myśli, gdy w dyskursie publicznym posługujemy się terminem „faszyzm”. Biorąc zaś pod uwagę szerokie znaczenie słowa „faszyzm”, będące dziś jego znaczeniem podstawowym, PiS – nieświadomie – zdecydowanie ulega tendencji faszystowskiej i zasługuje na miano ugrupowania faszyzującego. Tym samym faszyzuje też rządzący polską pisowski reżim. „Faszyzować” to mniej, niż być „faszystą” – to bardziej lub mniej świadomie skłaniać się ku ideom będącym składnikami ideologii faszystowskiej. Niekoniecznie wszystkim ideom, lecz większości z nich. Ideologia faszystowska w wąskim sensie, to znaczy filozofia polityczna Gentilego oraz kilku innych europejskich autorów, będąca inspiracją dla ideologii państwowej Włoch, a następnie Hiszpanii, Portugalii, a także, mutatis mutandis, Słowacji czy Rumunii, nie jest tak brutalna jak retoryka przywódców politycznych i dyktatorów, którzy tę ideologię wykorzystywali. Faszyzm teoretyczny to przede wszystkim antyliberalizm, antydemokratyzm, kolektywizm, nacjonalizm, konserwatyzm obyczajowy, radykalny etatyzm oraz korporacjonizm gospodarczy. W wydaniu ideologii i praktyki politycznej reżimów Mussoliniego idee te łączą się z militaryzmem, szowinizmem i agresywnym stosunkiem do wszystkich możliwych przeciwników politycznych, a także z klerykalizmem politycznym, wyrażającym się w ustanowieniu katolicyzmu religią państwową Włoch. Podobnie było potem w Hiszpanii, Portugalii czy Słowacji. Oczywiście, faszystowskie były również Niemcy Hitlera, jakkolwiek ideologia nazistowska idzie znacznie dalej niż faszyzm, który nie domagał się eliminacji żadnej grupy ludności ani żadnego narodu. Kwestia odrębności i nieprzystawalności rasistowskiego nazizmu do innych odmian faszyzmu w Europie nie ma tu zresztą większego znaczenia. Poprzestańmy na konstatacji, że w politologii niemal powszechnie uważa się nazizm za radykalną odmianę faszyzmu, różniącą się od ideologii państwa włoskiego raczej stopniem rasistowskiej deprawacji niż kluczowymi ideami. W szerokim znaczeniu faszyzm to wszelki autorytaryzm o podłożu nacjonalistycznym, połączony z pogardą dla innych kultur, instrumentalnym i wzgardliwym traktowaniem demokracji oraz jej rzeczników, militaryzmem, biopolityką, centralizmem-etatyzmem, szowinistyczną mitologizacją historii, skłonnością do przemocy i grubiaństwa, lekceważeniem idei państwa prawnego oraz idei praw człowieka, a także wstecznictwem w sferze obyczajowej. Przy tak szerokim, aczkolwiek uprawnionym rozumieniu faszyzmu (który staje się tym samym drugą obok fundamentalizmu religijno-kulturowego odmianą współczesnego autorytaryzmu) PiS z pewnością znajduje się w jego „polu grawitacyjnym”. Nacjonalizm PiS nie ulega wątpliwości, podobnie jak instrumentalne traktowanie demokracji i lekceważenie pryncypiów liberalnych. Faszyzujący charakter ma pisowski dyskurs „suwerena”, którego rzekomo jest uprawnionym reprezentantem o potencjalnie nieograniczonym mandacie i władzy. Faszyzujące są militaryzm i mitomania narodowa. Faszyzujące są centralizm i etatyzm. Faszyzujący jest mariaż z upolitycznionym Kościołem. Wszystko to upodabnia PiS do przedwojennej endecji, której radykalne skrzydło niewiele różniło się mentalnie od bratnich formacji w Europie Zachodniej, Niemiec nie wyłączając. Niemalże do samej II wojny światowej państwo polskie i polska prawica z podziwem i przyjaźnią odnosiły się do hitlerowskich Niemiec, o czym bardzo lubimy nie pamiętać. Jeśli endecja była obrzydliwa, a opanowana przez ducha nacjonalizmu i klerykalizmu II RP lat 30. była odrażającym autorytarnym państwem, w którym strzelało się do robotników, prześladowało mniejszości narodowe i religijne, a przeciwników politycznych trzymało w obozach, to Polska PiS jest radykalnie lepsza nie dlatego, że Kaczyński i jego ludzie stoją moralnie wyżej od ziemiańsko-oficerskich elit przedwojennych. Śmiem podejrzewać, że stoją moralnie niżej. Nie zachowują się wszelako tak jak one, bo po prostu nie mogą. Nie pozwala im na to zależność od Europy i silniejsza niż przed wojną liberalna opinia publiczna. Ponadto ćwierć wieku przeżyte we względnie cywilizowanych warunkach kulejącej liberalnej demokracji musiało wywrzeć jakiś wpływ na mentalność tych ludzi – ukształtowaną wprawdzie przez PRL, lecz później w jakiś sposób „zainfekowaną” demokratyzmem. Można przypuszczać, że Kaczyński i jego ludzie naprawdę uważają, że zaprowadzanie autorytarnych rządów, opartych na taniej nacjonalistyczno-klerykalnej ideologii i klasowych oraz osobistych kompleksach i przesądach, wymaga wyborczej legitymacji. Dlatego ich skłonność do fałszownia wyborów może być mniejsza niż do obsadzania wszelkich możliwych stanowisk swoimi rodzinami i kolesiami. I może właśnie ta ich maleńka słabość, zaiste niegodna faszysty, jest naszą szansą. I dopóki ci głupi, ograniczeni i niemoralni ludzie nie przekroczą tej granicy, to znaczy nie zaczną manipulować wyborami (a byli blisko), można przyjąć konwencję, iż nie będziemy ich nazywać faszystami. . 252 76 206 118 79 313 211 312

faszyzm i nazizm definicja